Czy słyszeliście może o położonej nieopodal drogi S7, najstarszej na Polskim wybrzeżu Twierdzy Wisłoujście? Jest to wspaniałe miejsce nie tylko dla dorosłych, ale też dla dzieci czy wycieczek szkolnych. Budynek twierdzy został zaadaptowany na ciekawe muzeum z licznymi wystawami, dotyczącymi okolicy i przebiegu losów Twierdzy. Twierdza nadmorska, dawniej zwana Bramą do Rzeczpospolitej kontrolowała statki kupieckie, chroniła je i nawigowała światłami latarni, miała również istotne znaczenie militarne. Spis treści Aby dojechać do Twierdzy Wisłoujście, należy zjechać z drogi S7 na węźle Gdańsk Port, a następnie drugim zjazdem na rondzie dwupasmowym skręcić w kiepskiej jakości drogę. Dalej będzie już tylko z górki w stronę drogowskazów. Jeżeli chodzi o dojazd komunikacją miejską, do twierdzy można dojechać autobusem numer 606 z Gdańska Głównego. Największą różnicą była kopuła tworząca dach wieży. Dawna konstrukcja wykonana była z drewna i przypominała hełm rycerski, zakończony ostrym grotem. Niestety konstrukcja spłonęła przez nieuwagę latarnika, który zaprószył ogień. Kolejno do odbudowy kopuły użyto miedzi, zachowując kształt hełmu. Obecna wersja wieży wykonana jest z cegły i zakończona jest na płasko. Wygląd wieży z różnych okresów świetnie obrazuje zamieszczona w środku wystawa. Ceny biletów: Pani archeolog opowiadała nam o znaleziskach oraz o tym, w jaki sposób datuje się znalezione rzeczy, a my w tym czasie słuchając, odkopywaliśmy pędzlem piasek w poszukiwaniu skarbów. Mogliśmy też wejść do prawdziwych koszar, w których niegdyś mieszkali żołnierze. Koszary nie były zbyt przestrzenne, na myśl o tym, że spało tam całe wojsko nie mogliśmy wyjść ze zdumienia. Koszary zachowane są w bardzo dobrym stanie, również koszary podziemne. Przejście między pomieszczeniami koszar Widok z koszar na twierdzę Po wyjściu z koszar podziwialiśmy wystawę „Mój Dom, Moja Twierdza” opowiadającą o dawnych mieszkańcach Wisłoujścia i Westerplatte. Wystawa ta poświęcona jest rodzinom, jak i społeczności, która po 1945 roku w Wisłoujściu zbudowała swoją nową ojczyznę. Cały obiekt zwiedzaliśmy z przewodnikiem, który ze szczegółami opowiadał o Twierdzy, jak i elokwentnie odpowiadał na zadane przez nas pytania. Ludzie pili piwo zamiast wody. Wodą można było łatwo się zatruć, a piwo dzięki pasteryzacji zachowywało świeżość na dłużej i było pozbawione bakterii. Dawniej warzone piwo miało około 2%, a jeden żołnierz przez cały dzień potrafił wypić nawet 6 litrów trunku. Zaostrzone zakończenia budynku twierdzy to bastiony, pełniące funkcję obronną. Zbudowane są pod odpowiednim kątem, aby mogły chronić siebie nawzajem. Zastanawiało nas, skąd żołnierze wiedzieli ile prochu załadować do armaty, aby wystrzeliła kulę na konkretną odległość. Okazało się, że nad bastionami z armatami znajdowało się pomieszczenie „apteka”, w którym inna ekipa mieszała gotową mieszankę prochu do armaty. Zależnie od pory roku na teranie Twierdzy latem spotkać można średniowiecznych żołnierzy, gdańskich kaprów, żołnierzy z gdańskich formacji, czy też z czasów wojen napoleońskich oraz II wojny światowej. W lipcu odbywa się inscenizacja bitwy z 1628 roku, która nosi tytuł „Wisłoujście 1628”. Oprócz nadmienionej demonstracji odbywa się też „Bitwa Morska Twierdzy Wisłoujście”, w której biorą udział galeony. Podczas inscenizacji rozgrywa się też huk prawdziwych armat! Można tam również rozpalić ognisko dla rodzin, czy też opłynąć cały obiekt kajakiem. Chętnie weźmiemy udział w inscenizacji bitwy za rok. Ciekawe czy uda się oglądać wydarzenie z kajaka, czując się jak miniaturowy galeon. W koszarach możemy swobodnie zanurzyć się w świat żołnierzy, dotknąć ścian, pośród których mieszkali, zobaczyć, w jakich warunkach prowadzili codzienne życie i opijali się piwem. Świetnym dodatkiem do zwiedzania było ogólne zaangażowanie załogi Twierdzy. Zaraz po wejściu Pani sprzedająca bilety na spokojnie i z zaangażowaniem opowiedziała nam o atrakcjach, zachęciła nas też do zgłębienia aktualnej wystawy. Z przewodnikiem naszej wycieczki mogliśmy poczuć się jak z prawdziwym pasjonatom, który opowiadał o wszystkim tak, jakby sam to przeżył. Dodatkowo przemiła Pani archeolog z zaciekawieniem pokazywała i opowiadała nam między innymi o kulkach kamiennych, które zastępowały kiedyś amunicję, czy też o datowaniu znalezisk powojennych. Odkopując pokrywający znaleziska piasek, mogliśmy poczuć się jak prawdziwi odkrywcy! Serdecznie polecamy odwiedzić twierdzę każdemu, kto chciałby wczuć się w klimat wojennego życia i przeżyć prawdziwą lekcję historii. Atrakcja ta trwa niewiele ponad godzinę, tak więc każdy zainteresowany na pewno znajdzie czas, aby poznać te niesamowite miejsce. Twierdza położona jest w Gdańskiej dzielnicy Przeróbka blisko Westerplatte, nieopodal ujścia Martwej Wisły.
Wyróżnia się na mapie, przez charakterystyczny kształt z zaostrzonymi narożnikami. Obok twierdzy znajduje się spory parking.Dawniej budynek twierdzy wyglądał nieco inaczej i zmieniał się na wskutek zniszczeń powstałych podczas walk, wypadków, czy sztormu.
ulgowe– 10 zł
normalne– 20 zł
Aktualne ceny biletów znajdziecie na stronie Muzeum Gdańska.
Po wejściu do środka budynku czekały nas ciekawe atrakcje.
Dowiedzieliśmy się nie tylko o całej historii Twierdzy i jej dawnych zadaniach, ale też różnych ciekawostek
Wewnątrz budynku zobaczyliśmy armaty o różnych przekrojach, zapożyczone z zaprzyjaźnionego muzeum w Gdańsku. Największe wrażenie zrobiły na nas moździerze z kulą o wadze 40 kg! Aż strach wyobrazić sobie jakie spustoszenie musiały wywoływać tak ciężkie kule spadające z nieba. Działo moździerza było wystarczająco szerokie, żeby zmieścić głowę.
W twierdzy podziwiać możemy też nietoperze, zwłaszcza w okresie zimowym. W 2005 roku policzono aż 313 osobników, które są pod ścisłą ochroną. Największe wrażenie zrobiła na nas możliwość samodzielnego zwiedzania koszar.
Niemałe wrażenie wywołała na nas konstrukcja bastionów, o której w intrygujący sposób opowiedział Pan przewodnik. Jak się okazuje, ostre zakończenia mają kluczowe zastosowanie, a kąt rozwarcia pomiędzy nimi nie jest przypadkowy. Bastiony ułożone są w taki sposób, aby jeden mógł chronić drugi, położony po przeciwnej stronie. Gdyby zostały ułożone nieumiejętnie, atakowałyby siebie nawzajem. Dodatkowo zastosowany kształt przypominający zaostrzony grot sprawiał, że kule nacierającego wroga nie trafiały w ściany z pełną siłą, a ześlizgiwały się po skośnej powierzchni.