Spis treści Cytat Ryszarda Kapuścińskiego doskonale oddaje to, jaka jest Afryka. Nikt nigdzie się nie spieszy, nie goni. Nikt nikogo nie pogania i co fascynujące nie słyszałam też, aby ktoś na coś narzekał! Czekając na autobus kolejną już godzinę, ludzie zachowują spokój, nie denerwują się. Co więcej, wykorzystują ten czas na rozmowę między sobą. Sprawiają wrażenie, jakby w ogóle się tym nie przejmowali. W końcu to my mamy zegarki, ale to oni mają czas. Afryka to kontynent z ludźmi o wielkich sercach i o wielkim uśmiechu. Dodatkowo uśmiech ten jest zaraźliwy, a kiedy już się pojawi, przez długi czas nie może zejść nam z twarzy. Naprawdę! Sama się sobie nie raz dziwiłam, dlaczego ciągle się uśmiecham. Nie potrafiłam przestać, choćbym chciała. To niesamowite uczucie 🙂 Ubrani elegancko ludzie, noszący teczki mężczyźni w garniturach i piękne kobiety na obcasach, o ustach po brzegi wypełnionych czerwoną szminką. Restauracje, hotele, szpitale, rozrywka, bardzo dobre drogi i poukładany ruch, w którym obowiązują już jakieś zasady. ” Jak w Europie” – pomyślałam, gdy po raz pierwszy byłam w Kigali. Czytałam już wcześniej o tym, że Rwanda jest jednym z najszybciej rozwijających się państw w Afryce, ale nie przypuszczałam, że aż do takiego stopnia. Dziś przejdziemy jednak do dzikiej, rządzącej się swoimi prawami, pierwotnej Afryki, czyli takiej, w której czuje się najlepiej – witajcie w Masaka! W wiosce, w której spędziłam większość czasu na misji. W miejscu, w którym poznałam przepięknych ludzi, ich życie i zmagania, którym na co dzień dzielnie stawiają czoła. W tym wpisie przeczytacie o społeczności oraz edukacji w obłożonej plantacjami herbaty i tonącej w kwiatach Rwandzie. Wiele rodzin żyje wielopokoleniowo pod jednym dachem. Rodzina jest tam bardzo ważna, a jej wartość przedkładana jest nad prace czy obowiązki. Mieszkańcy są dla siebie bardzo mili i pomocni. Stojąc w ciasnym, wypełnionym ludźmi autobusie nikt się nie przepycha, nie walczy o więcej miejsca. Ludzie zachowują się kulturalnie, a kiedy trzeba potrafią ustapić miejsca lub też coś komuś potrzymać. Stojąca w ścisku, trzymająca na rękach swoje dziecko matka podała je do siedzącej nieopodal kobiety, aby ta posadziła je na swoje kolana. Nie było z tym problemu. Pomoc jak i zaufanie to w Rwandzie coś normalnego. Mnie, czyli osobie, która nie należy do Rwandyjskiej społeczności, ludzie również nie pozostali obojętni. Nie raz wskazali drogę lub podpowiedzieli jak coś zrobić. To pokazuje tylko, jak otwarci są tu ludzie i jak bardzo bezwarunkowa pomoc drugiemu człowiekowi jest dla nich czymś naturalnym. Tak jak już wspomniałam na początku, Rwandyjczycy są bardzo wyluzowani. Nigdzie się nie spieszą i raczej nie marudzą. Mają czas na pracę, ale znajdują go też na wypicie popołudniowej herbatki. Przyzwyczajona do szybkiej pracy często kończyłam ją bardzo szybko, po czym pytałam, w czym jeszcze mogę pomóc. Zazwyczaj siostry odpowiadały: „go to rest”. Na początku nawet się denerwowałam, że mam odpoczywać, skoro nawet nie czułam zmęczenia. Jednak po tygodniach spędzonych na misji zrozumiałam, że to jest ich taka mentalność. U nich nie liczy się czas, tak jak to jest u nas. Każdy wykonuje swoje obowiązki powoli, bez pośpiechu. Tu nikt nikogo nie goni i do tego musiałam się przyzwyczaić, choć wcale nie było to łatwe. Bez obaw zapraszają na obiad do swoich domów czy też do np. szkoły, abyśmy mogli zobaczyć jak pracują. Są też bardzo gadatliwi i lubią opowiadać o tym, skąd pochodzą i co robią w życiu. -„Jestem nauczycielką” – ktoś powie, z dumą unosząc brodę. Tu praca nauczyciela to faktycznie powód do tego, by być dumnym. Nie bez powodu, robią tu kawał dobrej roboty. Afryka to kontynent, w którym ponad 50% mieszkańców to analfabeci. Dla porównania w Polsce to tylko 1 %. Dlatego tak ważne jest to, aby w Afryce było jak najwięcej możliwości edukowania dzieci. To właśnie szkoła może wyrwać je z biedy i ubóstwa, w jakim żyją na co dzień. W wielu szkołach nie ma możliwości nauki w cichym, ustronnym miejscu, w którym dzieci mogłyby się skupić na nauce. Lekcje odbywają się pod drzewem w cieniu, bez krzesełek, biurek czy nawet książek. Edukacja jest więc dla dzieci bardzo ważna. Nie tylko z powodu szansy na lepszą przyszłość, ale też dlatego, że szkoła oferuje dzieciom jeden ciepły posiłek, który bardzo często jest ich jedynym posiłkiem w ciągu dnia. Rodzice dzieci często posyłają je do szkoły właśnie z uwagi na to, że będą mogły się tam najeść, a przy okazji zdobyć wiedzę. Niestety nie wszystkich rodziców stać na to aby posłać swoje pociechy do szkoły. W większości jednak szkolnictwo opiera się na bezmyślnym powtarzaniu za nauczycielem, na karaniu dzieci uderzeniem kijem, bądź na wykorzystywaniu ich fizycznie, psychicznie, czy nawet seksualnie. Dziś skupie się jednak na moich obserwacjach prowadzenia lekcji w szkołach w Masaka, małej wiosce w rozwijającej się Rwandzie, w której edukacja mile mnie zaskoczyła. Rwandyjskie szkoły mają bardzo ciekawy system edukacji, który głównie skupia się na znajomości języków obcych. Dzieci w wieku 10 lat znają już trzy języki: kinyarwanda, angielski i francuski. Język angielski dzieci mają opanowany do takiego stopnia, że bez problemu mogłam porozmawiać z nimi na każdy temat. Są też tak zwane dni angielskie i francuskie. W trakcie ich trwania dzieci rozmawiają tylko w jednym języku, np. po angielsku. Jest to bardzo fajny sposób na to, aby pozbyć się bariery językowej, jaki i strachu przed mówieniem w obcym języku. Kolejną sprawdzoną metodą na naukę języka obcego jest nauka przez ilustracje. Pomagając jednej z nauczycielek w prowadzeniu zajęć w przedszkolu, rysowałam na tablicy np. krzesło, po czym podpisywałam je słówkiem „chair”. Zadaniem dzieci było przerysowanie krzesła do zeszytu oraz podpisanie rysunku słówkiem. Następnie wraz z nauczycielką klasa powtarzała wymowę danego słówka. Była to nauka języka angielskiego i zajęcia plastyki w jednym. Pomagało to zapamiętać uczniom słówka, ponieważ kojarzyły je z obrazkiem. Dzięki temu używały więcej zmysłów do nauki niż jeden, uaktywniały nie tylko wzrok, ale i słuch oraz wymowę. Jest to świetny sposób na naukę, który nie tylko uczy i bawi, ale jest też skuteczny. Wiele razy podczas zajęć lekcyjnych z maluchami mogłam obserwować, jak nauczyciele pozwalają dzieciom na chwile przejąć ich role. Przy nauce liczenia nauczyciel wybiera jedno z dzieci, aby wskazując na tablicę, na głos przeczytało znajdujące się na niej liczby. Zadaniem całej klasy jest powtarzać za uczniem. Dzieci uwielbiały ten sposób nauki, ponieważ było przy tym dużo śmiechu, ale też sporo nowej wiedzy. Widać to chociażby po tym, że każde z dzieci wyrywa się do tablicy, a podczas lekcji na ich twarzach można zaobserwować skupienie i chęć do pracy. W Rwandzie nauczyciele nie skupiają się na tym, aby dzieci miały same dobre oceny a na tym, aby prawdziwie zrozumiały dany temat. Nauczycielom naprawdę zależy, by każdy wyciągnął coś z lekcji, a nie tylko ją przesiedział, czekając na przerwę. Ich metody naprawdę się sprawdzają, czego dowodem są dobrze czujące się w szkole i świetnie radzące sobie z materiałem, uśmiechnięte dzieci. Jeśli chodzi o przerwy, dzieci spędzają je bardzo aktywnie. Słuchają muzyki przez wielki magnetofon, grają w piłkę nożną, w siatkówkę, skaczą przez skakankę i ćwiczą układy taneczne, aby pod koniec miesiąca wystąpić na scenie i pochwalić się swoim rytmicznym i skocznym tańcem. Puste korytarze szybko wypełniają się kolorowo ubranymi dziećmi, które swoją pozytywną energią zachęciłyby do aktywności fizycznej nawet najbardziej zasiedziałą, nielubiącą sportu osobę. Mimo dużej liczby dzieci, na korytarzu nie słychać pisków i krzyków. Zamiast hałasu można posłuchać śpiewane przez dzieci wesołe piosenki. Podczas przerwy mogą korzystać też z biblioteki, w której znaleźć można nawet polskie książki. Na korytarzach znajdują się wypełnione wodą wiaderka, w których dzieci mogą umyć ręce. Obok wiaderek jest też mały kranik, z którego dzieci napełniają kubeczki i piją wodę. Część z nich do szkoły dochodzi pieszo, a część dojeżdża rowerkiem lub motorkiem – czyli lokalną taksówką. Klasy składają się z 50 uczniów, mniej więcej połowy chłopców i dziewczynek. Na tak liczną klasę przypada tylko jeden nauczyciel, który mimo zajęć z tak dużą grupą świetnie radzi sobie z zachowaniem porządku podczas lekcji. Dodatkowo tutejszym nauczycielom udaje się też zaangażować do pracy całą grupę, a nudny temat zamienić w ciekawą zabawę, podczas której dzieci nawet nie wiedzą kiedy, a zaczynają chłonąć wiedzę. Uważam, że dużą rolę w pozytywnie skutkującej edukacji Rwandyjskich dzieci odgrywają nauczyciele. Dla każdego z uczniów są bardzo wyrozumiali i traktują ich jako indywidualny przypadek. Nie stosują wobec nich przemocy czy agresji, wręcz przeciwnie, są ciepli i pomocni w każdej sprawie. Nie trudno było mi zauważyć, że nauczyciele zbudowali z uczniami bardzo bliską relację, nawiązali dobry kontakt i stali się dla nich ważni. Dzięki temu zbudowali sobie szacunek dzieci, tak, że kiedy nauczyciel powie „cisza”, po chwili słychać tylko brzęczenie komarów. Bardziej niż celujących ocen wymagają od nich bycia dobrym i pomocnym dla innych. Ich sposób nauczania jest bardzo ludzki a przez to też skuteczny. Praca w miłym towarzystwie i zgranym zespole zawsze procentuje dobrymi rezultatami. Otwartość i życzliwość są podstawą do nawiązania porozumienia, a serdeczność i szczere zainteresowanie oraz prawdziwa chęć pomocy przekłada się na dobre wyniki w nauce. Na mnie edukacja w Rwandzie zrobiła niemałe wrażenie. Wręcz piorunujące 🙂 Po 12 latach mojej edukacji muszę przyznać, że nie pamiętam już wzorów matematycznych czy sposobów liczenia pierwiastków. Nie pamiętam też szczegółów gramatyki polskiej czy pełnej historii „Pana Tadeusza” czy „Lalki”. Może dlatego, że nigdy w życiu nie było mi to do niczego potrzebne. Za to znajomość 3 języków brzmi nieźle i pewnie wiedzę tą bym wykorzystała. -”Kiedy odjedzie autobus?”
-„Jak to – kiedy?” – odpowie zdumiony kierowca. – „Kiedy zbierze się tyle ludzi, żeby cały zapełnili”.
Podczas mojej misji w Rwandzie największym zaskoczeniem był dla mnie rozwój, jaki mogłam zauważyć na ulicach miast.
Co wyróżnia Rwandyjczyków to to, że cenią sobie poczucie solidarności i życie w jednej wspólnocie.
Oprócz dość dużego luzu Rwandyjczycy mogą pochwalić się też swoją otwartością.
Afryka dzieli się na wiele państw. Dlatego też sposób nauczania różni się w zależności od danego kraju.
Dzieci w Masaka naprawdę lubią chodzić do szkoły!
Przedszkolaki zajęcia szkolne kończą o 13:00 a dzieci z podstawówki o 17:00.
Rwandyjscy nauczyciele podchodzą do dzieci nie jak do uczniów, nad którymi mają władzę, a jak do człowieka.
A wy, co myślicie? Czy Rwandyjska edukacja przypadła wam do gustu?